Kartka z kalendarza

Od kilku dni bardzo świerzbią mnie palce żeby coś napisać, z drugiej strony jednak wena nawołuje do pisania na Poważne Tematy - a nie bardzo mam ochotę takie rzeczy wrzucać na bloga. Listopadowe wieczory wciąż jeszcze się rozwijają i nadal nie jestem do końca pewna, w którą stronę dokładnie to wszystko popłynie. Dlatego też zapraszam na post z gatunku Post o Niczym,  innymi słowy - co u mnie. 



U mnie właściwie przede wszystkim nauka. Brzmi to niesamowicie banalnie i mam świadomość, że pewnie tak pisze obecnie większość ludzi (ahoj, matury i egzaminy gimnazjalne...), jednak taka w sumie jest brutalna prawda i nic na nią nie poradzę. Zdecydowanie coś natomiast zaskoczyło w mojej głowie - być może jakiś mały ludzik obudził się jakiś tydzień temu i z pewnym zaskoczeniem skonstantował, że o kurczę, w sumie to trzeba zdać maturę i dostać się na studia. Jestem obecnie w drugiej klasie i naprawdę się cieszę, że Pan Ludzik obudził się teraz, a nie za rok o tej samej porze. 

Zasadniczo o zdanie matury się nie martwię. Gdybym musiała teraz siąść i ją napisać, prawdopodobnie wybroniłabym się na te 30% i odeszła w siną dal. Moje plany na przyszłość (o których na blogu będzie więcej, gdy faktycznie zacznie się coś dziać w tym kierunku) są nierozerwalnie związane z naprawdę wysokim wynikiem egzaminu zarówno z podstawy, jak i z trzech rozszerzeń. Dodam, że rozszerzeń z matematyki, chemii i biologii. Także chyba sami rozumiecie, dlaczego dobrze jest obudzić się teraz. 

Uczenie się, kiedy masz do tego motywację i przedmiot cię interesuje, jest zasadniczo dość przyjemne. Mogę uczciwie powiedzieć, że chce mi się uczyć jak nigdy dotąd, i tak naprawdę cały czas mam ochotę na jakieś szaleńcze robienie notatek ze wszystkiego z czego się da - na przeszkodzie stają niestety przykładowo zadania domowe z chemii, bo nawet jeśli rozumiem dany temat, to muszę zrobić te 10 zadań i mam trochę poczucie straconego czasu. Ale tylko trochę, bo lubię chemię - i jasne, że jest dla mnie ważniejsza, niż porządne notatki z romantyzmu. 



Mój dziki zapał do nauki przekłada się również na to, że okołoszkolne tematy chętnie poruszałabym na blogu - ciągle jednak nie zdecydowałam się, czy na pewno chcę, żeby Listopadowe wieczory poszły w takim kierunku. Jasne, wszystko można zmienić i blog jest w zupełności mój, jednak blog to także czytelnicy i nie chcę ludziom robić zbytniej wody z mózgu. Byłabym w sumie wdzięczna za jakiś odzew na ten temat w komentarzach - chętnie poopowiadam o życiu na profilu ścisłym, życiu w liceum czy metodach nauki, dajcie tylko znać, czy takie coś by wam odpowiadało. 

Generalnie coraz bardziej dociera do mnie fakt, że jestem "następna w kolejce" do zdawania matury. Że za rok to mój rocznik będzie się wypowiadał w telewizji, odbierał świadectwa, i w ogóle to o nas będzie się mówiło "maturzyści" w drugim tygodniu maja. Przez większość edukacji matura była zasadniczo gdzieś w nieokreślonym kiedyś - zawsze było te parę roczników nad tobą, zawsze to ktoś inny zdawał ten Najważniejszy Egzamin Życia. W pierwszej klasie liceum koledzy maturzyści mówili "Ty to masz jeszcze dużo czasu...", na początku drugiej człowiek był zbyt zaabsorbowany tym, że wreszcie ma rozszerzenia, żeby przejmować się czymś tak odległym. A teraz wypatruję cierpliwie dnia, kiedy oficjalnie będę mogła powiedzieć, że został mniej niż rok. 



Pomysły na wpisy generalnie mam, natomiast raczej nie będą to rzeczy popkulturowe, z racji że 1) nie za bardzo ostatnio poznałam coś nowego w tej dziedzinie (brak czasu...) 2) o wiele lepiej pisze mi się o nieco innych rzeczach. Także uspokajam ewentualnych zainteresowanych losami Wieczorów - blog nie umiera, tylko kształtuje się w mojej głowie, walcząc przy tym z ważniejszymi dla mnie rzeczami. Tyle ode mnie na dziś. Ave. 

Komentarze

  1. Chcę teksty o nauce!
    W zasadzie chcę wszystko co napiszesz, bo wiem że będzie dobre :)
    Powodzenia w robieniu zadanek z chemii!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem jak najbardziej na tak, jeśli chodzi o teksty o tematyce szkolnej! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz