Nie musisz wybierać między "humanem" a "ścisłowcem"

Obserwuję już od dłuższego czasu pewne zjawisko, które budzi we mnie lekki niepokój. Nie dlatego, że w jakiś sposób faktycznie zagraża społeczeństwu (nie mam zresztą odpowiedniego wykształcenia, by takie rzeczy oceniać), ale dlatego, że niejako spycha część ludzi na bok, na czele wysuwając inny, konkretny typ. Zaobserwowałam to głównie dlatego, że w pewnym sensie czuję, że znajduję się w tej "wypchniętej" grupie. Nie jest to szczególnie krzywdzące czy bolesne, ale prowadzi mnie do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób obecnie postrzegamy innych ludzi.

Zaobserwowałam mianowicie taką rzecz: szeroko pojęte zainteresowania są w pewien sposób lepiej widziane, mniej szokujące, jeśli koncentrują się w obrębie jednego tematu. Jeśli ktoś interesuje się bardzo mocno makijażem, to raczej nie wzbudzi w nikim zaskoczenia, że pasjonuje go również manicure albo nawet dekoracja wnętrz. Ale gdyby słowo manicure podmienić na, powiedzmy, matematyka, u sporej części ludzi wzbudziłoby to przynajmniej lekki dysonans. Takie ciche, malutkie "o!" z tyłu głowy. Bo przecież to są takie dwie odległe od siebie dziedziny.


To nieszczęsne szufladkowanie bardzo dobrze widoczne jest chociażby w liceum. Jak wiemy, panuje obecnie święty i odwieczny trójpodział mat-fiz/biol-chem/szeroko pojęty human, reszta profili to co najwyżej pochodne tych trzech lub profile mało popularne - ponownie budzące w naszych głowach to małe, wredne "o!". I ja z ty "o" mam trochę problem, bo prowadzi do dziwnych wniosków.

Swoją drogą jeśli ktoś byłby mi w stanie wyjaśnić na czym polega rozszerzenie z języka obcego byłabym bardzo wdzięczna, bo u mnie w szkole są po prostu grupy międzyoddziałowe i każda realizuje "swój" materiał na podstawie poziomu uczniów przyporządkowanych w teście kwalifikacyjnym i nie ma w ogóle profili z jakimkolwiek rozszerzonym językiem obcym. 

Dla tych, którzy nie wiedzą (a zapewne większość nie wie) - jestem w klasie o profilu matematyczno-chemicznym, dodatkowo mam 3 godziny biologii tygodniowo. Porównując do innych szkół w Polsce, mój angielski również można chyba uznać za rozszerzony (realizacja materiału na poziomie C1, z wjeżdżaniem od czasu do czasu na C2). Chyba zatem można jednoznacznie nazwać moją klasę ścisłą. I ja swój profil bardzo lubię, w obecnej rzeczywistości nie zamieniłabym go na żaden inny, a z przedmiotami wiodącymi wiążę swoją przyszłość. Niesamowicie ekscytuje mnie wizja, że kiedyś zapewne będę studiować chemię, a potem wykorzystywać w pracy naukowej zdobytą wiedzę.


Jednocześnie jednak czuję smutek i niedosyt. Bo z całą moją miłością do chemii wiem, że w tym planie żadnym sposobem nie wystarczy czasu na drugi kierunek - kulturoznawstwo, filmoznawstwo, filologię. Żałuję niesamowicie, że mojej klasie nie ma rozszerzenia z polskiego - nie dlatego, że chciałabym zdawać z tego przedmiotu maturę rozszerzoną (nie jest mi potrzebna), ale dlatego, że zwyczajnie interesuje mnie kultura i język polski, a podstawa jest za przeproszeniem do urzygu skoncentrowana na lekturach z gwiazdką. I teraz proszę o rachunek sumienia - u ilu z was powyższy statement wzbudził zdziwone "o!"? Nie jestem taką pesymistką, by zakładać, że u wszystkich. Ale u części na pewno, i cóż, trudno, żeby to był powód do wstydu.

Zapewne pamiętacie lekcje języka polskiego z pierwszej klasy gimnazjum lub szkoły średniej. Zaczynało się od starożytności, przechodziło przez średniowiecze, by wreszcie dumnie rozpocząć nowożytność renesansem. Być może zatem wzbudzi w was jakieś skojarzenia pojęcie człowiek renesansu - jeśli nie pamiętacie, oznacza ono człowieka wszechstronnie wykształconego. Absolutnie nie twierdzę, że powinniśmy wszyscy dążyć do bycia da Vincim i starać się wyprzedzać swoje czasy, jednocześnie być w stanie rzeźbić i zajmować się wyższą matematyką.


Jednakże żyjemy w świecie, który rozwija się w bardzo szybkim tempie, a dostęp do większości informacji jest łatwy i powszechny. I istotne są zarówno informacje społeczno-kulturalne, jak i nauki ścisłe. Zakładanie, że np. matematyk nie musi w ogóle znać się na kwestiach społecznych prowadzi dość szybko do szufladkowania ludzi już na etapie szkoły średniej. No bo wiecie, he he, aspołeczne matfizy tylko siedzą w piwnicy i liczą, he he. Wyjeżdżasz na obóz, mówisz, że masz rozszerzoną matematykę, ludzie robią "O mój Boże" i "Wow, podziwiam". (Protip: Rozszerzona matma w liceum to nie jakieś cuda w rodzaju liczb zespolonych czy geometrii nieeuklidesowych, tylko rozszerzenie materiału z podstawy o dodatkowe, często ułatwiające nawet rozwiązywanie zadań z podstawy, informacje).

Działa to w drugą stronę - panuje jakaś powszechna wiara, że jeśli ktoś jest w klasie o profilu humanistycznym, to automatycznie jest matematycznym debilem, a na rozszerzeniu na pewno by sobie nie poradził. Mało kto próbuje rozważyć możliwość, że być może tę osobę po prostu bardziej interesują nauki społeczne niż ścisłe, mimo że w obu jest tak samo dobra. Wpycha się nam na siłę ten sztuczny podział na humanistów i ścisłowców, zasiewa ziarno, że musisz wybierać: albo jedno, albo drugie.


Tylko że fizyk czy matematyk nie mieszkają na bezludnej wyspie w kolonii innych umysłów ścisłych, ale funkcjonują we współczesnym społeczeństwie. Mają prawa wyborcze, mogą podpisywać petycje, mogą swoje opinie wygłaszać w internecie, mają wstęp do muzeów, widzą na ulicach marsze organizowane w imię różnych idei. Humaniści z kolei również nie wyjeżdżają na stałe do Arkadii wraz z odebraniem dyplomu, ale żyją w społeczeństwie, gdzie ważną rolę pełni technologia i nauka, gdzie wciąż dokonywane są nowe odkrycia, gdzie toczą się mniej lub bardziej sensowne dyskusje na gorące tematy w rodzaju GMO czy szczepień.

Osobiście uważam, że wybieranie jednej ze "stron" i jednocześnie okazywanie kompletnej ignorancji naukom z przeciwnego "bieguna" jest nie tylko głupie, ale też autentycznie szkodliwe. Jak osoba nieposiadająca wiedzy chociaż odrobinę wykraczającej poza elementarną ma zweryfikować wiarygodność docierających do niej informacji, jak ma krytycznie podchodzić do populistycznych haseł - obojętnie w jakiej dziedzinie - jeśli nie ma do tego podstaw? I bynajmniej nie chodzi tutaj o wiedzę na poziomie studiów danego kierunku - po prostu o chociaż lekkie zainteresowanie się tematem, zamiast zatykania uszu i wołania "LALALALA, nic nie słyszę i i tak nie zrozumiem, jestem humanistą/ścisłowcem".

Ludzie mający wszechstronne zainteresowania nie powinni być w mniejszości. Nie powinien szokować fakt, że "human" jest dobry z matematyki, a "matfiz" czyta traktaty filozoficzne. Życie nie działa w ten sposób, że pewnego dnia stajesz na rozstaju dróg i idziesz albo w jedną, albo w drugą stronę, i z żadnej nie ma już powrotu. Nie zamykaj umysły na wiedzę z dziedzin słabo związanych z twoją dziedziną wiodącą. Nie warto.

kaboompics

Komentarze

  1. Ciekawy wpis i dla mnie bardzo aktualny, sama w tym roku będę wybierać profil w liceum (tak przynajmniej myślę) i jak na razie jestem za mat-infem. W sumie to pewnie też należę do tej grupy, która szufladkuje, bo myślę, że dziwne jest gdy osoba chodząca do szkoły, w której rozszerzenia nie są narzucone, może chodzić do mat-fizu, a rozszerzać przedmioty humanistyczne. Teraz zdaję sobie sprawę, że mogą być osoby uzdolnione w obie strony, ale mimo wszystko, myślę, że w takich wypadkach, mogą się znaleźć osoby, które postanowiły zmienić decyzję, bo ten mat-fiz ich nie interesuje. Z drugiej strony uważam, że matematyka jest moją dziedziną wiodącą, a mimo to bloguję, także tu też jest w sumie ta "sprzeczność". Co prawda, pewnie nie mam jakoś specjalnie wyrobionego pojęcia na ten temat, bo wciąż gimnazjum i te wybory jeszcze przede mną, ale tak szczerze, to w swojej klasie chciałabym mieć osoby choć trochę zainteresowane tematem wiodącym klasy, którą wybiorę, ale postaram się nie szufladkować ludzi w ten sposób. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z doświadczenia powiem, że zwykle ludzie są w jakimś stopniu zainteresowani przedmiotami wiodącymi w swojej klasie, choć zdarzają się wyjątki (przy czym na ogół są to wtedy ludzie np. zmuszeni przez rodziców do pójścia na biolchem). Poza tym zwłaszcza w pierwszej klasie LO naprawdę dużo osób się przenosi chociażby między klasami lub nawet między szkołami i nie jest to aż takie "wydarzenie" jak w gimnazjum :-) Ja sama po pierwszej klasie przepisałam się z biolchemu do właśnie obecnego matchemu i ani trochę tej decyzji nie żałuję (co najwyżej tego, że nie zrobiłam tego dużo wcześniej). Jednocześnie w mojej klasie jest co najmniej kilka osób, które biorą udział w konkursach historycznych, z języka polskiego, ekonomicznych...
      I oczywiście są ludzie, którzy poświęceni są w 100% jednej dziedzinie. Głównie chodziło mi o to, że nie jest niczym dziwacznym ani szokującym fakt, że niektórzy są zainteresowani dziedzinami dość mocno od siebie odległymi :D

      Usuń
  2. Ten post jest tak bardzo prawdziwy i tak bardzo o mnie 💜 ("humanistka" na mat-fizie się kłania)
    Wydaje mi się, że te profilowe podziały często bywają kwestią bardziej żartów, zwłaszcza w liceum, kiedy nam się je na siłę wpycha, ale faktycznie, jeśli ktoś jest święcie przekonany, że można interesować się tylko zbliżonymi do siebie dziedzinami, to coś jest bardzo nie halo.
    Bardzo lubię pojęcie "humanisty" właśnie w tym znaczeniu pierwotnym, renesansowym, bo nie sugeruje, że humany nie znają się na matematyce (jak mnie ten stereotyp doprowadza do szału, orany).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, stereotypy wciskane są często nawet półżartem przez nauczycieli - tylko że ten półżart później jakoś tak się zakorzenia i zostaje, i potem ludzie robią wielkie oczy, że ktoś jest z klasy informatycznej i nie jest aspołecznym nerdem biorącym prysznic raz w tygodniu.
      Też lubię to pojęcie i bardzo podoba mi się koncepcja człowieka oczytanego, wszechstronnie wykształconego :-)

      Usuń
  3. Bardzo trafny post. Sama jestem na biol-chemie, ale tęsknie za rozszerzonym polskim. Chciałabym móc słuchać o utalentowanych pisarzach, poetach, artystach. Czuję się jednocześnie ścisłowcem, jak i artystą. Piszę wiersze, opowiadania, ale interesują mnie także nowe odkrycia z dziedziny chemii czy fizyki. Często spotykam się z szokiem: CO?! Biolchem i wiersze?! Nie pomyliłaś profili?! Nie, nie pomyliłam, po prostu myślę o przyszłości. XD Niestety aktualnie młodzi ludzie nie mogą zajmować się wszystkimi zainteresowaniami. Trzeba zaplanować swoje życie, ale doskonale Cię rozumiem. Rozwijam się w wielu dziedzinach, ale ludzie i tak widzą tylko biolchema. Mimo wszystko Ci gratuluję. Pamiętaj o tym, że Ty przynajmniej możesz uczestniczyć w rozmowach na wiele tematów, nie jesteś ograniczona. Ja robię krok dalej. W tym roku zaczynam studia. Idę na kierunek, łączący obie strony. Kierunek społeczno-biologiczno-chemiczny, więc nie zamykam się w biolchemie. I Tobie życzę tego samego, żebyś nie musiała wybierać. <3
    Pozdrawiam,
    Liberacorpus
    PS Czytałam Papierową Dolinę, czytam Listopadowe Wieczory. Od razu widać różnicę w blogach. Twój styl pisania bardzo się rozwiną. Gratuluję i oby tak dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat swoją przyszłość wiążę dość ściśle z nauką i w planie tym nie ma miejsca dla zawodu związanego w jakiś sposób z naukami humanistycznymi. Zupełnie mi to nie przeszkadza, przecież wciąż mogą one pozostać w sferze hobby, ale czasami żałuję że przez to nie mogę sobie pozwolić np. na studia z filmoznawstwa. Po prostu mam ścieżkę, którą najbardziej chciałabym podążać, i niesamowicie mnie to cieszy, ale jednocześnie wiem, że oznacza to, że nie będę mogła podążać innymi.
      I fakt, to, że można rozmawiać na wiele różnych tematów, jest czymś fantastycznym :D Najciekawsi ludzie (przynajmniej dla mnie) to ci, z którymi możesz porozmawiać zarówno o najnowszym odkryciu z fizyki, jak i ciekawych tropach w popkulturze.
      I cieszę się, że zmiana została zauważona. Staram się przykładać większą wagę do jakości tekstów -Papierowa dolina miała trochę format publicznego pamiętnika, Listopadowe wieczory w założeniu dążą do bardziej "artykułowego" formatu.

      Usuń
  4. Jestem obecnie w 1 klasie liceum i miałem dość duży problem, jaki profil wybrać. Zawsze lubiłem polski jak i zarówno matematykę. Przychodziły mi one z łatwością, oceny miałem z nich bardzo podobne. Przyszedł w końcu czas na wybór profilu i miałem duży problem. Myślałem, że wyniki egzaminu ósmoklasisty trochę rozwieją moje wątpliwości, ale tylko jeszcze bardziej wszystko pogmatwały. Zawsze było tak, że oba przedmioty lubiłem, ale na matematykę musiałem się jednak trochę więcej uczyć. Jednak wyniki egzaminu były wyższe właśnie z matematyki, a nie polskiego. Dużej różnicy nie było, no ale jednak. Wtedy miałem bardzo duży problem. Zastanawiałem się między humanen (pol-his-wos) a mat-geo-ang. Polski i matematyka obchodziły mnie równie mocno, więc rozpatrywałem pozostałe przedmioty. Historię wmiarę lubiłem, chociaż musiałem się zawsze do niej dużo uczyć. WOS mnie nudził, lekcje były źle prowadzone. Geografia była prosta, ale nauczycielka tak naprawdę prawie nic nie wymagała, więc bałem się rozszerzenia. Angielski był dla mnie ciężki, choć dobrze mi szedł, ale wiedziałem, że rozszerzenie będzie dla mnie bardzo trudne. Finalnie wybrałem humana, bo przecież łatwiejszy, ale z drugiej strony to przecież przedmioty ścisłe mają obecnie lepszą przyszłość. Pierwsza klasa już prawie się kończy i szło mi w miarę dobrze, choć wiadomo, że było trochę trudniej (ale no wiadomo - liceum). Tylko jednej rzeczy żałuję - matematyki. Najpierw w miarę dobrze mi szło, ale potem szło mi raz dobrze, raz gorzej, ale na pewno nie tak jakbym chciał. Jest mało godzin matematyki, nauczycielka fajna, ale niedoświadczoną, ale przecież humaniści mogą taką dostać i większość osób z klasy cieszy się małą ilością godzin (nie lubią matematyki, choć moim zdaniem, gdyby ją zrozumieli, to by ją polubili). Poza tym jak nieraz rozmawiam z kolegą z mat-geo, którzy z materiałem są do przodu, to trochę żałuję. W 8 klasie byli że mną na podobnym poziomie, a słyszałem, że byli i gorsi było, a teraz wyprzedzają nas i wiadomo, że tak będzie, ale i tak przykro. Dlatego nadal zastanawiam się, czy w następnym roku nie przenieść się do mat - geo. Nie wiem, czy nie byłoby to za późno, bo nie wiem o ile więcej materiału zostało tam przerobione i czy bym sobie poradził. Jednak to nie jest tak, że chcę się bardzo przenieść, bo wiem, że gdybym się przeniósł, to straciłbym polski. Maturę chciałbym rozszerzoną napisać i z tego i z tego, więc po prostu na jedno będę musiał uczyć się samodzielnie, choć nie wiem, czy sobie poradzę. Szkoda, że nie ma profilu z rozszerzoną matematyką i polskim. Wszyscy mówią, że byłoby za trudno, bo to 2 inne dziedziny i zgadzam się - byłoby trudno, więc niech na przykład w takim profilu nie będzie 3 rozszerzenia. Dla mnie byłoby super.
    Wiem, że pewnie napisałem trochę zawiłe, ale mam nadzieję, że da się wyłapać, o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz